SPECJALNE - BRUDNOPIS
Marissa Nadler
Ballads Of Living And Dying
2004, Eclipse
Kiedy niejaki Michał Zagroba dawał mi tę płytę, patrząc na okładkę z niepokojem zapytywałam, czy ta muzyka nie ma nic wspólnego z Evanescence, no i czy to aby na pewno nie są jakieś ballady o życiu i umieraniu, a on mi na to, że nic z tych rzeczy, że to jest podobne do Niny Nastasii, heh! No, z daleka mogą być podobne, panna z gitarą, ale ej, ile było życia w Nastasii, a ile jest tu? Jak dla mnie nieciekawe to jest, kompozycje jakieś nijakie, ciężko wytrzymać do końca nie robiąc nic poza słuchaniem (przyznaję się, nie próbowałam), przypomina to czyjeś przynudzanie przy ognisku, kiedy już zaczynamy się obawiać, czy następne nie będzie "Kocham Cię Jak Irlandię". Tak więc fanom gatunku może bym poleciła, ale tylko im, innym zdecydowanie odradzam. Btw zwatpiłam, kiedy po przesłuchaniu płyty i zapisaniu tych wszystkich złotych myśli zauważyłam, że na PFM jest 8.0. Czyli wygląda na to, że kwestia gustu. To nie dla mnie, ja zasypiam, ale rozumiem, że komuś może się podobać.