SPECJALNE - BRUDNOPIS
Man Man
The Man In A Blue Turban With A Face
2004, Ace Fu
Filadelfijskiej załodze Man Man postawiłbym zarzut przerostu ambicji nad możliwościami. Niewątpliwie te ambicje idą znacznie dalej niż bycie zaledwie kolejną ekipą, której produkty schizofrenicznej wyobraźni zamyka się zazwyczaj w określeniu "rock eksperymentalny". Goście umiejętnie budują credibility wśród niezależnej publiczności, konstruując w obrębie chorych kolaży stylistycznych regularne piosenki – w dodatku kawałki bardzo na czasie, bo wyraźnie skłaniające się ku melodyce nu-indie: ze współcześnie nowofalowym vibem i zachrypniętym, steranym, wciąż żywym i ekspresywnym wokalem. (Nie jest to, oddając sprawiedliwość, typowy głos nu-indie; śpiew Honus Honusa skłania się też w stronę Waitsa przefiltrowanego przez wrażliwość Jamie Stewarta i pojebów generalnie.) Schody zaczynają się przy aranżacjach, gdzie wszelkie marginalne gatunki mieszają się chaotycznie, a nawet absurdalnie momentami – meksykański folk z psychodelią a la Need New Body, avant-bluesiorem, marszami żałobnymi, klezmerką oraz jazzem rodem z wiejskiej speluny. Do tygla wpadło wiele dobrego, jak również sporo nieprzemyślanych akcji usłyszałem. Na razie drugim Xiu Xiu nie zostaną, jest to raczej poziom Barbez, ale bacznie będę obserwował poczynania tej formacji. Album właśnie wydali – trzeba sprawdzić.