SPECJALNE - BRUDNOPIS
Magic Numbers
The Magic Numbers
2005, Heavenly
Fajny początek, lecz później nie da się już słuchać – znudzenie triumfuje. Londyńskie smęcenie oparte niby na tradycjach slow-core'owego sixtiesu (w guście Simon & Garfunkel czy Mamas And The Papas) i głębokiej emocjonalności The Smiths, aczkolwiek bardziej wpisujące się w "kanadyjski" nurt współczesnego indie (niechlujny wokal, podniosła atmosfera, elementy folkowe). Jako, że Magic Numbers z Kandady nie są, nie da się nawet powiedzieć, że klimatyczni czy uroczy – jedynie piąta woda po kisielu, czyli usilne próby podpięcia się ze "swoim" pod modny genre. Nie doznałem.