SPECJALNE - BRUDNOPIS
Lone
Ecstasy & Friends
2009, Werk
Koniec marca, a więc wiosna, pora truskawkowo-koktailowych schadzek maczanych w skunie – idealny moment na przypomnienie pewnie najbardziej przeoczonej płyty 2009. Jeśli nie jednej z. Jak uczy historia, dźwiękowe reprezentacje chmur światła widzialnego najlepiej wchodzą kiedy temperatura w pokoju staje się porównywalna z tą za oknem. Kochani – nie inaczej jest i tym razem! Zbytecznie doskonałym dopełnieniem byłyby już tylko lorazepamowe oczy, kolorowe majtki oraz zepsuty telewizor. W każdym razie zacznijmy od tego, że Ecstasy & Friends to funkcjonalne Air; wszystko, czego mogłoby brakować Moon Safari znalazło się tutaj. Komputery, bity, cięcia, szmery, loopy, bibułki, ciągi oranżadowe, resztki sampli wokalnych, takie rzeczy. Jasność na przykład "To Be With A Person That You Really Dig" – nieporozumienie, za dobre, jakieś ćwierkanie tam przez moment, przemycanie Eno, o co chodzi. Jakby tego było mało całości przyświeca, jak donoszą zagraniczne serwisy muzyczne, obrządek Boards Of Canada i nawet unosi się w tym nieco gradientu prawdy, mianowicie nowy Lone to w wielu sensach Geogaddi na wakacjach (wszystkim skonsternowanym nagłym skokiem z wiosennych pól asocjacji do letnich Niezależny Serwis Muzyczny Porcys przypomina, że w Szkocji jest generalnie w chuj zimno i dla nich południowopolska wiosna to pewnie jakieś mordercze tropiki). Bulbulbul syntezatorami (skąd pewnie odwołania zarówno do Flying Lotus, jak i Causers, zwłaszcza z takiego "Paradise Backyard Jam") i poczucie dobrej aranżerki (cowbell od niechcenia w "Waves Imagination", cyfrowo planowana fantomowa dynamika, rzeczone sample konkretne w roli wisienki) niechaj stanowią domyślne tagi tutaj, bo schematu maczania klarownych frazek w rozmytych talerzach dawno nikt tak dobrze nie opanował.