SPECJALNE - BRUDNOPIS

Kent
Hagnesta Hill

2000, RCA Victor 3.8

Gdy w 98 roku szwedzki kwintet wydawał swoją trzecią w ogóle, a pierwszą w katalogu zagranicznym (w wersji anglojęzycznej) płytę Isola, jakimś cudem udało mu się na parę sekund poruszyć ziemię i niebo – katastroficzne eksplozje gitarowych efektów, perfekcyjnie melancholijne melodie spływające jak jad z ust Joakkima Berga i symetryczna, klarowna, "europejska" w klimacie produkcja zapisały się złotymi zgłoskami w annałach kontynentalnego rocka tamtej dekady. Mimo jawnych zapożyczeń z Radiohead, Achtung Baby czy Smashing Pumpkins – bezwzględnie wytykanych Skandynawom przez dziennikarzy – zahaczająca o geniusz Isola sugestywnie malowała dekadencki obraz uczuciowego rozchwiania na tle przed-milenijnych napięć.

Żal więc skonstatować (ale taka tu moja rola), że follow-up do tego dzieła to jedna z najbardziej spektakularnych degrengolad jakie zanotowała najnowsza historia rocka – kliniczny przypadek płyty odpowiadającej na ogromne oczekiwania i chyba z tego powodu stremowanej, sztucznej, wysilonej. Niemoc twórcza bije po oczach już w openerze, gdzie ostre arpeggio stara się imitować pamiętne "Lifesavers" inaugurujące poprzednika. Tylko, że motyw ten do pięt swemu prekursorowi nie dorasta. I tak już jest do końca: niby sygnowano tą samą nazwą, ale obcujemy jakby z dokonaniem kompletnie innego zespołu. Refreny załamują bladością, patos miast generować ciarki odrzuca miernym nadęciem i męczy. Gdzieś poszła się jebać nadludzka namiętność charakteryzująca "Owc", "If You Were Here" etc. A paradoksalnie najlepsze fragmenty wcale nie brzmią jak Kent (dowodem antycypujące pustość nu-wave "Music Non-Stop" i "Just Like Money"). Co było potem nie wiem, bo w 2000 przestałem się interesować losami Kenta, a o ich istnieniu uświadomił mi ponownie kultowy zegarek Tomka Makowieckiego.

Borys Dejnarowicz    
10 lutego 2006
BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)