SPECJALNE - BRUDNOPIS

Kanye West
Late Orchestration: Live At Abbey Road Studios

2006, Universal 6.1

Nie lubię gwiazdorstwa, nie przepadam też za płytami koncertowymi, więc ten album według wszelkich praw logiki nie miał prawa mi się spodobać. Jakim szpanerem jest Kanye przekonali się wszyscy obecni na tegorocznym Openerze, kiedy przerywał kilkukrotnie swój występ, chełpił się swoimi dokonaniami prezentując wyprodukowane przez siebie kawałki czy bezwstydnie profanował "Eleanor Rigby". To wszystko nie przeszkodziło mu zagrać najlepszego koncertu na całym festiwalu, choć wiem, że prawdopodobnie jestem w tej opinii dość mocno odosobniony. Inna sprawa, że podczas jego występu nie miałem już zbyt dużych wymagań, gdyż nieco rozczarowany muzyczną zawartością poprzednich dni oczekiwałem, że się po prostu dobrze zabawię. I niezależnie od wszystkiego tak właśnie uczyniłem, więc wspomnienia z koncertu Westa mam jak najbardziej pozytywne. Dlatego nie mogę źle ocenić albumu Late Orchestration, który jest przykładem na to, jak znakomity mógłby być i tak dobry przecież gdyński gig zioma, gdyby nie wkurwiał się na oświetleniowców i nie zniknął na 10 minut na bekstejdżu. Na londyńskiej koncertówce nagranej 21 września 2005 roku w Abbey Road Studios mamy bowiem prawie perfekcyjnie wybrany setlist (choć brak "Slow Jamz" jest dość bolesny), znakomitych gości ( między innymi pojawia się tu wymiatający jak zwykle Lupe Fiasco, a także John Legend), żywiołowo reagującą publiczność ("Through The Wire"!) i samego Westa w lepszej formie jako MC niż w Gdyni. Jak to się tam pisze o koncertówkach? Aha, "aż chciałoby się tam być".

17 października 2006
BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)