SPECJALNE - BRUDNOPIS
Four Tet
Pause
2001, Domino
Słuchając dziś pierwszego dla Domino (a drugiego w ogóle) wydawnictwa Kierana Hebdena jako Four Tet, łatwo zauważyć, że już wtedy miał on wyraźnie zakreśloną wizję tworzonych dźwięków. Recepta na pasjonujący miks organicznych i programowanych brzmień antycypuje tu późniejsze o dwa lata dzieło życia muzyka: na bazie rozchwianych, acz solidnie skondensowanych jazzujących bitów (tak mogłyby wyglądać perkusyjne loopy Shadowa, gdyby stawiał na synkopę i luz, a nie potęgę uderzenia i nerw) śmigają sobie beztrosko arpeggia bądź minimalistyczne repetycje wprawek całej gamy instrumentów – od miękkiej gitary, przez dzwonki, klawisze, pianinko, aż po takie przeszkadzajki przypominające ogromny, zabytkowy żyrandol z ozdobami (wiecie jaki). Czasem powstające w ten sposób sielskie, choć refleksyjne kolaże są edytowane cyfrowo (odwrócone fade-iny i tym podobne tricki). Tak jak "Mammals Vs Reptiles" ze Start Breaking My Heart przepowiadało oblicze Up In Flames, tak utwór "Parks" z Pause wydaje się wyjęty z Rounds i po dłuższej pauzie w słuchaniu obu płyt dałoby się pomylić jego pochodzenie. Praktycznie jedyną zauważalną gołym okiem wadę (bo może pod mikroskopem znalazłoby się więcej niedociągnięć) albumu stanowi zbytnia rozległość niektórych obrazków. Wygląda wszakże na to, iż kilkanaście miesięcy wystarczyło Brytyjczykowi na jej wyeliminowanie. Szkoda tylko, że ledwie na jedną płytkę.