SPECJALNE - BRUDNOPIS
Fisz Emade
Heavi Metal
2008, Asfalt
Na papierze niektóre pomysły Heavi Metalu (podróże do dzieciństwa i tak dalej) wydają się ciekawsze, niż w realu zabrzmiały. Paradoksalnie album jest zarówno "prymitywistyczny", jak i fragmentami autentycznie prymitywny w tym sensie, że świadomie używane środki wyrazu przypominające pierwsze eksperymenty 9-latka z komputerem nie zawsze mają jakieś ciekawsze dno. "Wiosna 86" jest jeszcze zabawna, z tym chamskim electro-syntezatorowym motywem i drugim wokalem w tle włączającym się śmiesznie w strategicznych momentach tekstu oraz solówką gitarową pod koniec, ale już nieznośnie wolny beat i techno "ornamentacje" "Iron Maiden" to kpina na miernym poziomie. Albo "Najpiękniejsza Kobieta W Mieście", czyli pretensjonalna scenka rodzajowa jak z debiutu, tyle że muzycznie mieszająca techno podkład z jakimś gówiennym hookiem gitary i pop-rockowym zaśpiewem, jeszcze zwieńczona jesiennym fortepianem – być może ktoś przy tym boki zrywa, ja się do tej grupy odbiorców nie zaliczam. Jest jeszcze "enerdowski" potworek utwór "Kawa I Papierosy". Chciałbym wierzyć, że jest to auto-żart z Wielkiego Ciężkiego Słonia, ale niewiele na to wskazuje.
Osobiście, jeśli miałbym nie rozpamiętywać micro-house'owego F3, to podobał mi się kierunek Piątkowy – czyli "w stronę Clipse'a". Na Heavi Metalu najfajniejszy jest element hip-soulowy – kawałek tytułowy przywodzący Foreign Exchange, tudzież bardziej organiczne i bliższe geograficznie Praktik, i "Pani Bum Bum", zwłaszcza eleganckie gładkie outro. Ale to rodzynki. Chwilę później mamy tragiczny kawałek oparty na obszernym samplu z "Dla Twojej Głowy Komfort" i czar pryska.
Niezależnie od oceny tej wycieczki, dowodzi ona, że ta ekipa nie chce się konserwować i dopóki jest w tym towarzystwie piekielnie zdolny Emade zawsze następnym razem może być ciekawiej. A Fisz? Fisza trzeba się nauczyć znosić.