SPECJALNE - BRUDNOPIS
Discovery
Discovery
2009, XL
Casus tego "projektu pobocznego" świetnie oddaje mój stosunek do "nu-indie". Vampire Weekend słuchałem parę razy i polubiłem jeden kawałek, a reszta po mnie spłynęła. Ra Ra Riot kojarzę z nazwy. Ale oto idea: dwóch muzyków z kręgu alternatywnego robi "dla żartu" płytę imitującą niedawne trendy w mainstreamowym r&b (btw skąd ja to znam, ekhm). I nagle jestem zainteresowany. Wow, świeżość tego. Koncepcja ciekawsza nie tylko od macierzystych formacji obu panów, ale i większości smętów wspomnianego "nu-indie". Dlaczego ci wszyscy hajpowani obecnie przez PFM gogusie częściej nie wpadają na równie odjechane pomysły? Okej, druga połówka odstaje, wyraźnie zabrakło im materiału, ale... At the very least szacun, że projekt nazwany po słynnym albumie jest przyzwoity, a to rzadkość (sorry Kid A, Starsailor, Happysad, Washing Machine, Lizard...).