SPECJALNE - BRUDNOPIS
Destiny's Child
Survivor
2001, Columbia
W grudniu minionego roku dostałem od tej samej osoby dwa kontrowersyjne prezenty: Survivor Destiny's Child i Fan Mail TLC. To ponoć moja drużyna, z czego wniosek, że muszę przepadać za komercyjnym r'n'b. (Bardzo się z prezentów ucieszyłem.) Obie płytki wrzuciłem do wieży i słuchałem na przestrzeni czterech dni, konkretnie czterech śniadań. Dwie równie obleśne okładki zapowiadały wyrównaną walkę, a okazało się, że jednak odrobinę obleśniejsze Fan Mail dystansuje Beyoncé & Co. Podczas gdy Writing's On The Wall nadaje się idealnie do skipowania, na Survivor nie bardzo nawet jest do czego skipować, bo niewiele da się z tego albumu odratować. Nuda sięga zenitu. Nawet singlowe hity, poza jednym, jakoś wysilone się wydają i ten patos smyczkowy wyjątkowo ciężki. Zapamiętam bounce'owy refren "Bootylicious".