SPECJALNE - BRUDNOPIS
Cranes
Cranes
2008, Dadaphonic
Wydany pod koniec zeszłego roku już ósmy album Cranes nie zmienił faktu, że do dziś najbardziej są oni znani z supportowania the Cure w okresie szczytowej popularności fryzury Roberta Smitha. Nieudane próby wybicia się z drugiej ligi zdają się nie zrażać rodzeństwa Shaw, które to konsekwetnie zapatrzone w cmentarne mroki wypuszczane przez 4AD na przełomie lat 80-tych i 90-tych (zwłaszcza Dead Can Dance, ale i Cocteau Twins) co album unowocześnia te swoje reminiscencje powyższych klimatów. I ostatnio idzie im to naprawdę dobrze, już wydany kilka lat temu Particles And Waves wyróżniał się na tle bezbarwnego motłochu brytyjskiego indie. I choć można żurawiom zarzucić, że nie zauważyli, że był taki krążek jak Deserter’s Songs, a Mum-opodobny głos Alison Shaw niektórych przyprawi o mdłości, to trzeba im oddać, że nabrali wprawy w zgrabnym konstruowaniu tych swoich nocnych opowieści i na self-titled nie mylą się ani razu.