SPECJALNE - BRUDNOPIS

Blonde Redhead
Misery Is A Butterfly

2004, 4AD 5.7

Chyba lubię ten album bardziej niż powinienem. Początek mocny i gdyby reszta była równie dobra, to jakieś sześć z solidnym hakiem pewnie by się uzbierało. Niestety skipy się zdarzają (chociażby takie "Falling Man" czy "Maddening Cloud"), lecz i tych przyjemnych momentów nadających się na repeat też pare się znajdzie. Bo fakt faktem Misery Is A Butterfly to całkiem miła płyta, jednak mimo wszystko dosyć nierówna. Odrobinę cukierkowa produkcja nadaje albumowi charakteru i kreuje specyficzną dla niego atmosferę, choć jednocześnie na dłuższą metę, powoduje u słuchacza przesycenie powtarzanymi w kółko tymi samymi patentami. Niektóre utwory próbują przełamać schemat, niestety całkiem paradoksalnie wydaje się że to właśnie one są najsłabszymi momentami całości, z jednej strony wypadając blado na tle reszty, a z drugiej sprawiając wrażenie odrobinę nieudanych czy też nieprzemyślanych. Najwięcej emocji oraz piękna można odnaleźć w utworze tytułowym czy otwierającym "Elephant Woman" i to właśnie za takie fragmenty należy ten album docenić.

15 listopada 2006
BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)