SPECJALNE - BRUDNOPIS
Bat For Lashes
Two Suns
2009, Parlophone
Mój problem z Natashą Khan polega na tym, że w mojej wyobraźni jest ona dużo fajniejsza niż w rzeczywistości, nagrywa same urocze kawałki i generalnie rządzi na każdym polu. Niestety, brutalna rzeczywistość rozwiewa każde marzenia, bo ciężko się Two Suns zachwycać. Po pierwsze i najważniejsze – na debiucie było po prostu dużo więcej fajnych piosenek, które aż chciało się repeatować. Sofomor przynosi pod tym względem pewne rozczarowanie – Khan potrafi pisać urocze, melancholijne i minimalistyczne na swój sposób ballady i to wychodziło jej zawsze bezbłędnie. Kierunek ten, który na debiucie potwierdzały bardzo emocjonalne piosenki pokroju "Sad Eyes" czy "Bat’s Mouth", tu znajduje kontynuację tylko w postaci "Siren Song", który stanowi zarazem najmocniejszy punkt albumu. Jasne, zarówno singlowe "Daniel" i otwierający album kawałek "Glass" to generalnie bardzo fajne piosenki, ale trochę brakuje mi w nich żywych emocji, które tak w piosenkach Khan lubię. A "Siren Song" to nie tylko kolejna "z życia wzięta" historia, bo Natasha okrasza (ależ rym) to równie poruszającym aranżem i przede wszystkim daje ładny popis wokalny, a w perspektywie albumu tych ostatnich nie znajdziecie wcale tak wiele.
A na zakończenie taka moja mała życiowa konstatacja – opłaca się wracać do Fur And Gold, ten album to coś więcej niż tylko chwytliwe "What's A Girl To Do". Raz że w porównaniu do Two Suns to po prostu bardziej oryginalna płyta, bo na ostatnim albumie obecność kolegów z Yeasayera nic nie wnosi, a Natasha ciągle buduje piosenki na starych patentach, którym generalnie ciężko coś zarzucić poza tym, że miejscami nużą. Z tym że odnoszę wrażenie, że na debiucie nudziły dużo rzadziej niż tutaj. Całości nie ratuje nawet duet ze Scottem Walkerem, który można potraktować jako ciekawostkę, ale raczej nic więcej. Wracajcie do debiutu, serio mówię.