SPECJALNE - BRUDNOPIS
Asobi Seksu
Fluorescence
2011, Polyvinyl
Trochę to podejrzane, ale z albumu na album słucha mi się ich coraz lepiej i dochodzę do wniosku, że to jednak nie takie pitu-pitu. Żeby grać w 2011 roku gitarocentryczny, bogato ornamentowany shoagaze trzeba mieć sporo jaj, a im chyba ich nie brakuje, bo tym ładnym songom naprawdę niczego poważniejszego nie można zarzucić (także pod względem komercyjnym – w sumie do dziś nie wiem, dlaczego, znając upodobanie publiki do bandów z Azjatkami na wokalach, nie odnieśli większego sukcesu). Muzyka raczej na malownicze śnieżyce, a jako że robi się coraz cieplej, to chyba i w tym sezonie wygrają syntetyzatory. Szkoda? Jak przypomnę sobie, że grali rzeczy o czerstwości ''Goodbye'' i na szczęście już tego nie robią, to nawet i trochę szkoda.