SPECJALNE - Artykuł
Rok w absurdach 2009
12 stycznia 2010
Rok w absurdach 2009
Przedstawiamy zestaw 20 zdarzeń i linków, na które w 2009 roku spoglądaliśmy z błogim niedowierzaniem...
Boniek o Kazimierzu Greniu
O człowieku, który chciał popełnić samobójstwo, polskim Fernando Hierro, Boniek wypowiada się, jak gdyby właśnie miał pięć lat i zobaczył na VHS scenę z ceremonii ślubnej znajomych swoich rodziców, w której jego mama potyka się o suknię panny młodej i pada twarzą na posadzkę, tym samym aktywując najbliżej stojącego drużbę, który pędząc z pomocą uderza dłonią w stojący nieopodal lichtarz, a przecież wiadomo, że lichtarze potrafią daleko ulecieć, więc lichtarz leci, trąca stojący nieopodal konfesjonał, tkanina osłaniająca klęcznik opada pod wpływem drżenia całej struktury, finalnie odsłaniając wnętrze klęcznika, czyli nieco nad wyraz zdefiniowanych penitentów: ciocię Dorotę obciągającą panu Tomkowi, najlepszemu przyjacielowi wujka od cioci Doroty. Piętnaście klatek na sekundę, mam pięć lat. I teraz okazuje się, że nie, że nie ma żadnego ślubu, jest Mateusz "Drugiego trenera nie będziemy dyskutować" Borek i legenda kilku piłek (polskiej i włoskiej) Zbigniew "Dość pan" Boniek w dialogu na endorfiny, mikrofon i kamerę. Śmiać się z czyjego śmiechu to tak jak jechać samochodem kiedy ktoś jedzie samochodem, ale może tu warto jednak. –Mateusz Jędras
Christian Bale wariuje
Za to tak naprawdę kochamy gwiazdy Hollywood – w takich chwilach pokazują swoje ludzkie oblicze. Christian Bale, który grał strasznych psycholi – American Psycho było, był Mechanik, była rola zwariowanego ex-żołnierza w Harsh Times teraz wreszcie pokazuje, dlaczego był w tych rolach tak przekonujący. Ten epicki wybuch skierowany w stronę pałętającego się po planie dyrektora fotografii poraża konkretem, ironią i autentyczną pasją bijącą ze słów aktora. Dowodem jest zwłaszcza ten fragment, w którym Bale wyjawia zamiar skopania dupy nieszczęsnej ofermie i wyraźnie słychać jak część sztabu musi go siłowo powstrzymywać. Jak zwykle w takich sytuacjach ożyli kreatywni Internetowi twórcy – zbadajcie wersję electro tego wybuchu, która myślę, że spodobałaby się Hitlerowi z linka obok oraz ciekawą inscenizację całego zajścia. Seriously guys, you and me – we're fucking done professionally. –Kacper Bartosiak
Do mycia!
Zdecydowanie nie jest to easy listening, raczej ciężkie eksperymentalne klimaty, patologiczne wręcz. Pojawiają się wulgaryzmy, groźby karalne, nawet rękoczyny, a wszystko to w scenerii domowego ogniska polskiej prowincji. Skojarzenie z klasyczną już mp3ką nasuwa się momentalnie, praktycznie już po pierwszej kwestii wypowiedzianej przez Egona (kurde, przypomniał mi się wsiurski sposób akcentowania Dżordiego). Jednak prawdziwa jazda (psychodeliczna elektronika) zaczyna się od wejścia do pokoju babci. Ale nie ma co zdradzać, zakończmy więc sakramentalnym: "Nie pluj mnie". –Paweł Greczyn
Hitler o Jadłodajni
Das Problem mit beiden Hitler movies ist, dass der 1. mehr frisch ist, aber der 2., mehr clever. Complainen kann man aber nicht – auch ein bisschen von Overhype sollte nicht konfusen. Alle andere “Hitler-stories” (Górnik, matura z matematyki etc.) sind langweilig und Scheisse, aber diese zwei - nicht. Die soziale Obserwierungen die da, so zu sagen, “attached” sind, sind oft einfach recht. Natürlich nicht alle "in-jokes" sind gut, aber ein faworites Satz ist doch nicht so easy zu finden. Weiß jemand vielleicht, was für ein Track gibt es am Ende des zweiten Clips? Dieser "Bonkers" Song konnekt zum besten Tradition vom Deutschtanzfuckbiermusik! –Jędrzej Michalak
Idę albo nie idę
Nawet jeśli Sęp-Szarzyński mógłby tu zgłosić plagiat, to sorrewicz, ale "jasnej kurwy i 100 milicjantów" by nie wymyślił. Właśnie kreatywność głównego bohatera jest tym, co ratuje ten filmik przed żałością wszystkich nagrań poświęconych elementowi pijanemu. Wirtuozeria leksykalna, ale przecież i fleksyjna a i sweter w tym sezonie przecież bardzo indie. Który umysł potrafi tak swobodnie operować apostrofami ku najwyższemu pośród raf gauguinowskiej rozterki? Każdy, wystarczy się porządnie nawpierdalać arbuzem. –Jan Błaszczak
Jasnowidz Christin
Siermiężność Edu Sat spotyka wiochmaństwo kanału Romantica i realizację
rodem z TV Porion. EZO to telewizja bez wypełniacza, a oprócz wróżki
Kristin przyszłość przepowiadają między innymi jasnowidz Amala, która
"nie lubi jak ktoś widzi w niej tylko jasnowidza, a nie doradcę
życiowego" czy wróżka Halszka, specjalistka od stawiania Tarota. Skala
zaprzaństwa, hucpy i ciemnoty jest tak duża, że cokolwiek się tu nie
pojawi, czy to będzie babiszon serwujący życiowe wskazówki wyśledzone w
runach (!) czy oderwana od garów kuchta wieszcząca jakimś biedakom
bliską perspektywę zmiany pracy albo rychły koniec starego związku i
początek nowego, z urzędu otrzymuje nominację do Łapu-capu. Łykam w
całości. –Michał Zagroba
Jessica Simpson i Billy Corgan są parą
No to się porobiło. Pamiętam, że kiedy Smashing Pumpkins kończyli
działalność, Corgan opowiadał jakieś bzdury (często mu się zdarzało,
był trochę Kanye lat 90.), że nie będzie konkurował z Britney Spears.
I teraz jest z laską, którą można nazwać głupszą Britney. W jego
głowie musiała zaświtać myśl "fuck my rockism, let's fuck". –Łukasz Konatowicz
Kanye West psuje moment odebrania nagrody przez Taylor Swift
Tyle już zostało o tym napisane, nie ma co męczyć tematu. Powiedzmy
zatem najważniejsze – ten teledysk Beyoncé jest jednym z najlepszych w
ogóle?! Pierdolony absurd! –Łukasz Konatowicz
• zobacz klip »
Kississings, "Anything U Want"
Poniższym klipem owe cztery panie, a wraz z nimi choreograf, przekształciły wszystkie swe fizyczne atuty w koszmar, doprawiając to szczyptą śpiewającej dupy. Co najbardziej przerażające – taki klip mógłby powstać w co trzecim polskim mieszkaniu (futryna). –Filip Kekusz
Kulfon
No i co najlepszego z niego wyrosło? Niestety ani gruszki na wierzbie, ani śliwki na sośnie, tylko coś pomiędzy, czyli znerwicowany artysta odpustowy, który musi chałturzyć by dociągnąć do pierwszego. Kiedyś Kulfon ogrzewał się w blasku sławy, miał więcej fanek niż Andrzej Zaucha, ale dni chwały minęły już bezpowrotnie, bo dziś najpewniej Monika już nie daje, a niewdzięczni fani wymachują fuckami. I jak tu się nie wkurwić? Ty dla nich wypruwasz sobie żyły i wszystko inne, a oni śmieją ci się twarz. To nie ludzie, to wilki. Życie artysty – życie kurewskie. Zresztą oddajmy głos samemu Kulfonowi. –Wojciech Sawicki
Lato mówi po angielsku
Kto spodziewał się cudów po nowym prezesie PZPN ręka w górę. Co… Nikt? No ale poważnie, takiej żenady to nawet za Listkiewicza nie było – tamten umiał odnajdywać się na salonach, miał znajomości i przede wszystkim znał jakieś języki (nawet jeśli miał to być węgierski). Prezes Grzegorz swoją krótką wypowiedzią bije na głowę nawet tuza Lewicy, Wojciecha Olejniczaka i legendarne już łelkam ewrybady . Najmocniejsze fragmenty? "World Cup 2012", "Ukraina pipul" i "for-tu-for" jako leitmotiv i to urocze poprawianie – z "today" na "tonight". Chłop ze wsi może i wyjdzie (a nawet nowe zęby sobie wstawi), ale wieś… No, wiecie przecież. –Kacper Bartosiak
Liroy o Tede
Top 5 absurdów w tym absurdzie:
05 Sceneria (wakacje w Grecji?)
04 Niezrozumienie czym różni się rynek fonograficzny przed internetem i po internecie
03 "Tandetna chińska taka małpka"
02 Czytanie Liroya z kartki
01 Nieco szerszy kontekst postaci Liroya
–Borys Dejnarowicz
Naszym klubem RTS
Ktoś powie, że zawsze na czasie, ale dla mnie to jest hołd dla czasów, gdy ilość strzelonych bramek definiowała każdy, boży dzień. Wiadomo, granie w piłkę to nie tylko granie w piłkę, ale również przyjaźnie, kłótnie, piosenki i wierszyki. Czas, gdy po raz pierwszy dostrzega się, że pewne słowa się rymują a niektóre to praktycznie ze wszystkim. Trzeba przyznać, że "Widzew" rymował się nadzwyczaj dobrze. Nie zmienia to jednak faktu, że dziś autorski wierszyk o łódzkim klubie prawdopodobnie by mnie już nie ruszył – tyle że to jest coś znacznie lepszego. Mamy tutaj bowiem dywersję na tyłach wrogach, zabawę mitem i szermierkę kontekstem. Podczas gdy inny sportowy highlight roku poprzestaje na klasycznym a rebours, RTS napierdala jeszcze nieskończoną ludycznością. Hook sezonu, obiecuję. –Jan Błaszczak
Robert Leszczyński
Siedlecki Mikołaj 2009
Siedlce to musi być urocze miasto, na potwierdzenie tezy przypomnę tylko o świetnej zapowiedzi koncertu Noviki, jakby żywcem wyjętej z ZDCP. Nowa wersja regionalnego świątecznego szlagieru poruszając się w oklepanej z każdej strony tematyce jawi się jako całkiem ciekawa reklamówka miasta. Tekst Eugeniusza Kasjanowicza jawnie został zainspirowany lirycznymi popisami Jacka Cygana z najlepszych czasów, na dodatek włożenie tych słów w usta dzieci okazało się być przemyślanym zabiegiem, który dodał całości świątecznej niewinności. Muzyczna strona utworu również nie pozostawia wiele do życzenia, oj ktoś tu słuchał "Let's Get To It" naszej :Kinemy:, bo refrenik wyraźnie inspirowany i całkiem paradny. Słuchając tego kolejny raz zaczynam żałować, że do mnie w tym roku żaden siedlecki Mikołaj jakoś nie trafił. –Kacper Bartosiak
Stachursky
"Stachursky to debil!" – głosił kiedyś nagłówek na Pudelku. Teraz
powinni napisać "Stachursky to opętany potencjalny założyciel sekty!",
bo nie można tak nie pomyśleć słuchając piosenek (piosenek?) z jego
ostatniego albumu. "Jam jest 444" stanowi jego obecne status quo
("Jestem Żółtą Magnetyczną Gwiazdą, która otacza centralny, zielony
Zamek Symbolizacji, przewodnikiem mi Żółty Samoistny Człowiek"), ale
to głównie "Dosko" zwróciło uwagę wszystkich. W pewnym sensie to jest
najmniej komercyjny utwór jaki słyszałem cały rok - brutalne elektro
intro zajmuje minutę i dwadzieścia cztery sekundy, a kiedy wreszcie
wchodzi wokal... no cóż. Stachursky zawsze ryczał, ale to co robi
tutaj można zrzucić tylko na karb fascynacji Behemothem, dla którego
kiedyś wyrażał uznanie w wywiadzie. Pierwsze wersy to "Potężna
wichura, łamiąc duże drzewa, trzciną zaledwie tylko kołysze" a
następne nie wprowadzają więcej sensu. Esko, wyzywam cię – spróbuj to
zagrać! –Łukasz Konatowicz
Śmierć Levi-Straussa
Wiadomośc o odejściu do krainy cieni zasłużonego autora Trójkąta Kulinarnego spadła na nas wszystkich jak grom z jasnego nieba. Spójrzmy prawdzie w oczy – od dawna mieliśmy go za martwego. Szczerze mówiąc nie sądzę, żeby wiadomość o zmartwychwstaniu poczciwego Claude'a zaskoczyła nas choć trochę bardziej. Cała sytuacja, nie wiedzieć czemu, przypomina mi trochę niefortunny wybieg fabularny z dziejów serialu "Klan", kiedy to scenarzyści uśmiercili prewencyjnie panią Marię Lubicz z Apteki Pod Modrzewiem, aby zdążyć przed nadciągającym kipnięciem samej aktorki. But wait, there's more, kuriozalność notki właśnie wzrosła – chcąc ustalić nazwisko odtwórczyni sympatycznej roli zgooglowałam frazę "klan śmierć". Wynik równie adekwatny jak po wpisaniu "himen" w google graphics, kiedy się chce wyszukać podobiznę He-Mana. –Aleksandra Graczyk
Wojciech Waglewski przerywa wywiad w Radiu Koszalin
Najcelniejszy strzał w całym w tym wywiadzie pada już na początku: "Jak się zmieniło pana życie odkąd pan odszedł z Voo Voo?", a potem to już kontekst tego złotego pytania ciąży na całej rozmowie, a sypiące się dziennikarskie klisze tylko podkręcają sytuację. "Co pan zawdzięcza zespołowi?", interpretowanie uczuć innych członków zespołu, "To pan ich wszystkich inspiruje?" – tajemnicza dziennikarka kozaczy wręcz podejściem do sprawy. Tymczasem Waglewski siedzi w tej swojej kuloodpornej kamizelce z cierpliwością (no ja bym na przykład już sobie poszedł po pierwszym pytaniu, szacun) i nie poddaje sie dziennikarskiemu ostrzałowi, ale i ta ochrona po "Proszę mi powiedzieć, w jaki sposób powstają wasze utwory?" rozpada się w drobny mak i pan Voo Voo nie wytrzymuje presji. Szkoda, mógl to wszystko rozwinąć w wywiad wszech czasów. –Ryszard Gawroński
Zespół Kancelaria
O grupie Kancelaria dowiedziałem się przypadkowo z marcowego numeru magazynu "Teraz Rock", który leżał w studiu u kolegi. Opis płyty tej formacji, która jest pobocznym, niedzielnym projektem zawodowego prawnika (!) zaintrygował mnie dość mocno, a szczególnie wzmianka o utworze "NATO", który, jak chciał recenzent, "wyraża obawy związane z przynależnością Polski do Sojuszu Północnoatlantyckiego" (a mi osobiście kojarzy się z "Piosenką Z Wolnej Stopy" Nangar Khel). Wkrótce, dzięki nieocenionemu serwisowi MySpace, skonfrontowałem swoje wyobrażenia na temat tego kawałka z jego realnym obliczem. –Borys Dejnarowicz
• posłuchaj »
Żurom o swojej dziewczynie
Waszka G w tym roku skutecznie przekonał nas, że więzienie nie jest ok, chociaż złodziejom należy jednak oddać pewien szacunek. Nie wiem dokładnie za co siedzi Żurom (coś z dystrybucją narkotyków o ile się nie mylę?), ale sam fakt, że zostawił po drugiej stronie kobietę i dwójkę małych dzieci zmusza do chwilowej zadumy nad całą sytuacją. Dobrym raperem to on nigdy nie był, ale nagrany zza krat utwór chwalący jego dziewczynę to chyba jedno z jaśniejszych wydarzeń w jego dyskografii na przestrzeni ostatnich lat. Oczywiście, każdy kto ma jakieś wąty co do jakości flow niech się dwa razy zastanowi, jak w ogóle można nagrać track z pierdla. Ja o tym myślałem dosyć długo i ee, dalej nie wiem, ale na pewno było to trudne technicznie do wykonania, dlatego doceńcie samą próbę. W związku z tym miejscami offbeatowa nawijka Żuroma specjalnie nie dziwi, zwłaszcza że i w przeszłości mu się to przytrafiało nawet nagrywając nie z więzienia. Generalnie chodzi tu o tekst, który w zamiarze miał być nieco ckliwym wyznaniem wierności, a chyba trochę miejscami nie wyszło. "Masz tyłeczek taki, że można by na nim grać w piłkę ręczną" – hehe, przypominają się te teksty z Grubego i Chudszego. "Paznokcie u nóg jak wiosła canoe" – za licho nie wiem o co chodzi, że kolorowe, duże? "Bystra pod wieloma względami" to też dosyć ryzykowny tekst, ale liczy się romantyczna końcówka i zabójczy tekst o włosach, tym Żurom przyćmiewa wszystkie wymienione niedoskonałości. W środowisku krążą słuchy, że ten kawałek nasz wiosenny bohater napisał z myślą właśnie o Żuromie. To ja się przyłączam i również życzę wolności. –Kacper Bartosiak
P.S. A w ogóle to zbadajcie że jeszcze to, tytuł i koszulka robią swoje.