SPECJALNE - Rubryka

Ekstrakt #4 (2024)
7 stycznia 2025Natalia Jałmużna:
Brostep is sort of my fault, but now I’m starting to hate it anyway. Like, I kinda took it there, and now everybody else’s taking it too far! It’s not heavy metal! […] They just want it as hard as you can, they’re like "RUSKO!! I WANT YOU TO MELT MY FACE OFF TONIGHT!!", like "PLAY THE HARDEST, HARDEST YOU’VE GOT!!" - and like, it’s not about playing the HAARDEST, HAAARDEST tracks for an hour and a half, it’s like someone’s screaming in your face for an hour – you don’t want that. A lot of dubstep fans just come, ‘cause they wanna hear the most disgusting, hard, dirty, distorted music possible – and that is not what it’s about… — Rusko w programie "The Story of Dubstep" BBC 1Xtra, 13 grudnia 2010.
Mając na uwadze to, że na kilka miesięcy przed powyższym wyznaniem Borgore zadebiutował singlem "Ice Cream / Act Like a Ho", trudno mi z autorem "Jahovy" – "w pewnych kręgach klasyka" – nie współodczuć pragnienia wyparcia się dziedzictwa… Ze skrillexozą – w okolicach 2010 do znudzenia opisywaną w komentarzach na YT jako "sasiad remont robi?;D" czy "transformersy się ruchaja:P" – fani klubuwy mają problem "już od wieków", chciałoby się rzec… Za dużo, za głośno, za mocno. W "sporze o dubstep" – sprawie śmiertelnej powagi, jak sobie można wyobrazić – sama niegdyś zresztą stałam murem za czczącymi minimalizm dubowymi kucami. Lecz – całe szczęście! – życie herme(neu)tycznym kołem się toczy, prawdaż…
Jumpscare wciśnięty z gabber-kicka jak gaz do dechy, brokat rozsypywany z wyglancowanego na wysoki połysk dropu a la UKF-Dubstep – jak z ujęcia mogącego otwierać Spring Breakers, kolejny film Seana Bakera albo Coralie Frageat – Can you keep up? to "a pornucopia of instant-access bliss" – jak w tekście badającym "cyfrowy maksymalizm" nazwał Glass Swords Rustiego Simon Reynolds, zdawałoby się 100 lat temu względem The Weight Of The World. Płytka Syzy wyzwala z użalania się nad "przebodźcowaniem" – to hymn rzeczywistości odbieranej i przetwarzanej przez nieustannie mutującą percepcję, rollercoaster dopaminowych wyżów i zjazdów, tłumaczący uczucia na przestery list miłosny do tego, co w muzyce klubowej najdziksze i najjaskrawsze, prący jeszcze wyżej, jeszcze dalej, jeszcze mocniej constant shapeshifter,jednocześnie niepopadający w kakofoniczny eksperyment dla tryhardów, odbijający się echem klasyki house’u i elektronicznych transfiguracji Sophie karnawał. Warto te szalenie przebojowe, wielopiętrowe kompozycje zapodać na słuchawkach, to nie Lazer Dim 700, żeby słuchać na głośniku z lapka… Jest co podziwiać na audio-full-screenie.
"it’s like someone’s screaming in your face for an hour – you don’t want that […] they wanna hear the most disgusting, hard, dirty, distorted music possible – and that is not what it’s about" – wow, Rusko, please do not come to Brazil... Gdy z portugalskim na dzień dobry, francuskim na a2, i google-translatorem otwartym 30 kart dalej porwałam się na tłumaczenie 40-minutowego wywiadu z d.silvestre, wpadłam na moment w pułapkę przedpotopowego dyskursu i omamiłam się, że oto nieprzychylny wywiadom dla białasów maestro saopaulańskiego baile funku objaśni mi może zaraz, detal po detalu, proces dyfuzji lança-perfumowej bomby do FL Studio – typu, co rozumiał przez to jebnięcie klawiszem w "157 Terremoto" itd. Frustracja wraz z ulgą kotłowały mi się we łbie z każdą kolejną odpowiedzią:
- a jak to zrobiles?
- nie wiem nie pamiętam już
- a co powiesz o tej swojej nucie
- ooo zajebista
- a opowiedz coś o tej kolaboracji
- mega morda uwielbiam go
Zero nadkminiania, featuringi dla wajbu, generalnie chuj z agendą. Co nie znaczy, że to muzyka rządzona przypadkiem albo niesnująca fantazji. Douglas wstaje, jara kilka batow i o trzeciej po południu siada do kompa w kuchni smażyć muzykę "zarówno imprezową, jak i apokaliptyczną", skupiając się na poszczególnych projektach-ekscesach nieraz po kilka miesięcy. No i daje się też poznać jako całkiem romantyczny gość – vide ukoronowana "finałem w tonie «jebac crack»" nutka "Q Se F0Da O Crack", która, jak sam mówi, opowiada o tym, "że jest 4 rano, masz halucynacje i chcesz zawinąć się z typiarą na chate". "Jeśli ktoś miałby dopiero zacząć mnie słuchać, to polecam od tego, bo to jestem najbardziej ja" – d.silvestre szczerze o d.silvestre. I dlatego kocham tego melo-megalomana...
Funk automativo składa się też na zasadniczą część boilerroomowego miksu Harmony'ego Korine'a, i choć uważne oczy dostrzegą przesłanki, że to kolejny set puszczany z pendrajwa, a przytomny umysł zastrzeże, że cienka jest granica między edgelordyzmem a tryhardoza, to czysto na słuch rzecz biorąc, w Boilerze EDGLRDa niezmiennie jara miks (np. fragment z Kodack Blackiem), jak i zderzanie kontekstów na papierze desygnujących fanaberie, a w praktyce ujawniające, że to – w określonym miejscu i o określonym czasie – dwie strony jednego medalu. Nagle mruczando Jonathana Davisa okazuje się jak szyte na miarę beat bruxarii – mamy to, znów na kilka minut, zakończyliśmy rasizm…
No, ale to wszystko to ciężka artyleria, baniak ma pełne prawo rozboleć, dlatego też w ramach propagandy slow life zalecam zarzucić psychodelicznie wesołkowaty mix EARTH JUMP! / DON’T STARE INTO THE SUN. Inspirująca się Drain Gangiem, Timem Heckerem, Future’em czy Jamesem Ferraro – by wymienić paru goatów z jej bio na rateyourmusic – 17-letnia luatrilogy! niby ugruntowane na gatunkach ambient techno i trance ścieżki upłynnia aż do zmycia ich granic. Ten pędzący leciutkim bitem, mieniący się refleksami swojej jasnej tonacji z newage’owym fletem i świergotem ptaków potok to czystej wody radość z muzyki!
A propos miłości: wzruszył mnie też Joshua Chuiquimima Crampton swoim monoinstrumentalnym, lecz bynajmniej nie monotonnym, git-albumem Estrella Por Estrella, z bardzo wolna, za pozwoleniem, tłumacząc: gitara o gitarze dla gitary. Nawet, kiedy w "Acidito" pojawia się – chyba! - wokal, ten też pod naporem padających rzęsiście zewsząd gitar jakby ugitarowia się… Posthuman shit…
Czary z gitary rzuca też Klein, na płycie marked niekiedy z szaleństwem bliskim The Litanies of Satan Diamandy Galas zaklina hałasem najciemniejsze czeluści. Nieuczciwie byłoby jednak nazwać ten album po prostu noisowym – np. w "enemy of the state" jak u Fennesza spod wszechogarniającego rzężenia wzbiera druzgocąco sentymentalna melodia, a w "blow the whistle" erupcje basu kontruje perka przesterowana jak w industrialnych kawałkach Akiry Yamaoki ("Terror in the Depths of Fog", "Sickness Unto Foolish Death), i generalnie, nie ustępuje audioatmosfera niczym z obskurnego, rozsyłanego z dziwnych maili survival horroru, którym starszyłby Nexpo w serii "Weird Shit On The Internet" (parafrazując). Najlepsze, że to zupełnie luźna typiarka – podczas wywiadu chichra się i pokazuje w kamerce komórkę, że właśnie do niej "Zioło dzwoni" – heh, she’s just like me… No i singla "karmic freestyle" z Polo Perksem polecam sprawdzić każdemu, kto płakał na starych singlach Zomby’ego.
A à propos Hyperdubu (z tym że nie tym razem), Burial wypuścił w XL Recordings singla egzorcyzmującego przeszłość legendarnej wytwórni – pełen napięcia między pędzącymi repetycjami a widmem breakcore’u, nakręcony do szaleństwa cytatami z samego siebie "Dreamfear" i o odcień jaśniejszy z ducha, rozpromieniający całego singla kwiecistymi klawiszowymi partiami "Boy Sent From Above". "I like the idea of my music being in this «empty space» - like a hidden well or sunken place – that acts like a portal to a city bar or some place in your mind where the music is still ringing in your ears, hours later, when you’re lying in bed, falling a sleep" – mógłby przyznać autor Untrue, a w istocie skonstatowała Bianca Scout. Nagrywany bez użycia sampli i plug-inów palimpsest ponadpisywanych ścieżek – Pattern Damage – to kolejny w dorobku koleżanki Klein – równej jajcary – zapis poszukiwań tajemnego przejścia z ekspresji ruchu na dźwięk. Ideę tę sugestywnie przedstawia choćby samym intro z przesuwającą się taśmą, ale też, jak dla mnie, wokalem świdrującym pomiędzy falami echa w "When My Heart Feels Lonely (Monks Orchard)".
No i szkoda, że Carti w tym roku nie dropnął, ale też cieszy, że skoro Muzyka We Własnej Osobie nie przyćmi, to można rzucić światło [eng. spotlight] na to, co wyprawia się londyńskim undergroundzie – skądinąd niezbyt skrupulatnie dokumentowanym. Nawet Skepta miał jeszcze niedawno głosić na twitterze śmierć podziemia – po czym odkupił to krzywdzące przeoczenie, wspierając zamykający usta denialistom album Conglomerate Lanceya Fouxa, Lena i Fimiguerrero. Tej przełomowej – zgodzicie się (prędzej czy później) – płycie należy się opisanie szersze niż to, na jakie w tej chwili mnie stać, dlatego jak na razie pozostaje mi zajawić temat z życia wziętym i tamże znalezionym wątkiem: - "Ej?? Puszcze teraz najfajniejszych chłopów ever..." – "Haaa OSBATT puścisz???" - na imprezie krzyczą do siebie d00py całe zachwycone jednomyślnością swych skojarzeń… i czyż nie o to chodzi..
A też z występujących tuż nieopodal zjawisk umykających jednak nie najczulej nastawionym radarom, warto obadać katalog Elijah Aike'a, gdzieniegdzie podpisującym się jako AIKEREMIOKHA – projektanta mody z kręgów Jawnino. Autor Samples 7 traktuje rap jako nawet nie side-hustle, a fakultet, wszak zapowiedział już, że wkrótce rozpoczyna też karierę architekta i że będzie kupował garaże na mieście i rozbudowywał je wertykalnie pod social housing (nie googlujcie "kebab mim gdansk"). A wspominam o tym jego wielozajawiarstwie, bo tę ciekawość eksperymentowania naturalnie słychać też i w jego muzyce. Wątpliwościom nie ulega w szczególności fakt, że typ na co dzień pracuje z trójwymiarem – jego kawałki, choć przeczołgiwane grubo przesterowanym basiorem i przeszywane wyostrzonymi do świszczenia wokalami to wciąż lekka, dziarska muzyczka, jakby zaszła tu jakaś aptekarska proporcja legatów do staccatów, sprężystego do chrzęszczącego i lejącego do spazmatycznego – co najmniej. Artysta tłumaczy tytuły swoich płyt jakimiś numerologicznymi farmazonami, więc może to po prostu magia i tyle.
Zostając myślami przy "koronkowej robocie" – łatwo machnąć ręką na kolejny krążek podpisany "hardgroove", bo przewidywalne i płaskie, no ale gdy za ster zasiada Skee Mask… Niby wciąż to samo, ale też wciąż inaczej, nieustannie zmieniająca się konfiguracja. Kawałki na ISS010 są w ciągłym ruchu, ale nie tylko przesuwają się w czasie – poszczególne elementy brzmią jakby obracane wokół własnych osi ześlizgiwały się po wstędze moebiusa, by pod każdym kątem móc oświetlić je uwagą – permutacja goni permutacje – mikrokosmos jak uchem sięgnąć. Chora na detal jest też gyrofield – fanka Noisii, co też idzie rozpoznać po "Occam’s Razor", "Vedze" i "Cold Cases" na EP-ce These Heavens. Młoda Hongkonka świruje jednak więcej z basem niż holenderskie trio, przez to jej kawałki rozwijają się w nieco bardziej intrygujących niż u żelaznego klasyka neurofunku kierunkach. Jako serce tej płytki wskazałabym jednak przebojowy refren wypełniającego mi lukę po Overmono "Larange".
Jako swój język brejki rozpoznała również Anysia Kym: "I really love having the melodic shit happening and then the DRUMS having a MOMENT" & "I love the SPEED, but also how does it make the song so INTENSE" – jak wyznaje miłośniczka Everything But The Girl. Truest to tyleż flirciarski, co przesiąknięty tęsknotą album dziewczyny, która choć krindżuje z siebie, gdy śpiewa, to nade wszystko uwielbia przelewać uczucia w muzykę, z całej tej miłości gotowej odkrywać mnożące się wraz z pisanym tekstem znaczenia.
À propos niczego, to w tym roku wybrałam się też na festiwal Sunrise w Kołobrzegu – ponieważ kocham muzykę trance i naczytałam się "Generation Ecstasy" i ok, przyznaję, że nawet zawieszając swoje oczekiwania raczej nisko, być może zanadto przeromantyzowałam całą sprawę… Nawet, gdy nosi się w sercu najbardziej przypałowe "nuty z epulsa" jak Anime Libera, EDM-owe covery The Police z Vivy ad 2004, Benny Benassi "Satisfaction" nie ucieszy nawet i z najbombastyczniejszymi fajerwerkami, jeśli za rogiem czycha drop rodowodem z generycznych miksów typu "TECHNO MIX 2025 #techno Teenage Mutants Space 92 Carbon Jay Lumen Drunken Kong Raf Fender" [- autentyczne]. I kept myself delulu to stay sane– no a przede wszystkim, by nie zasnąć z nudów i zwały po johnnie walker blonde, tak więc uszami wyobraźni majaczyłam sobie alternatywny lineup festiwalu… Kelly Lee Owens gra Dreamstate – to nie powinno być marzeniem ściętej głowy, wszak tak blisko produkcyjnie jej tym albumem do Tiësta z Kaleidoscopu, kompozycje też raczej piosenkowe – przypilnowane przez chłopa z 1975, bassline, którym serca młodzieży skradł nie tak dawno temu Bicep na Bicep – muzyka środka przecież… Ehh, Polakom jak zwykle nawet biznes trzeba tłumaczyć, "festiwal zmarnowanych okazji" powinni się nazywać...
Muzyka kursywą, "4 AM thoughts", poetyka i poetyzacja fragmentu, close-reading stanów emocjonalnych i przejściowych: przechodzenie, przejeżdżanie, przelatywanie, wyczekiwanie, trwanie na chwilę przed zmierzchaniem, estetyka znikania – twórczość Malibu pod szyldem belmont girl naprzemiennie mnie w tym roku ratowała i rujnowała. Jednym tchem, na sam koniec, wymieniam jej najcudniejsze wideoklipy: "you make me feel", "realiti", "school of hard knocks", "so alone", "diet pepsi", "dream police" (starring: goat & goacini), "1998" (intro Millennium Mambo Hou Hsiao-Hsiena to jedno z najpiękniejszych odzwierciedleń młodości we współczesnej kinematografii – mam nadzieję, że zgoda…).
TOP 10 PŁYT
Syzy The Weight Of The World
Mk.gee Two Star & The Dream Police
Astrid Sonne Great Doubt
Tibslc Silver Visions
Anysia Kym Truest
Dancefloor Classics Dancefloor Classics, Vol. 1-5
Joshua Chuiquima Crampton Estrella Por Estrella
Klein Marked
Still House Plants If I Don't Make It, I Love U
Lancey Foux, Len & Fimiguerrero Conglomerate
TOP 10 SINGLI
Playboi Carti "BACKR00MS"
Mk.gee "Rockman"
Varg2TM / Thaiboy Digital Boy "Hitty"
Jim Legxacy "Aggressive"
Still House Plants "M M M"
Lancey Foux, Len & Fimiguerrero "Osbatt"
YT / Lancey Foux "Black & Tan"
Tibslc "This Girl Got Wings"
Gyrofield "Lagrange"
Levi Carter "Dead Or Alive"
Strona #1 Strona #2 Strona #3 Strona #4 Strona #5 Strona #6 Strona #7