
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.
Namaszczona na krulewne Turczynka z Londynu wtrąca swoich toksycznych kochanków do czarnej dziury. Lepiej nie wchodźcie jej w drogę.
Poniższa minimalistyczna ballada o radioheadowym DNA najlepiej wchodzi, gdy:
a) poprzedniej nocy spaliście tylko 4h
b) znowu w życiu Wam nie wyszło
c) słota za oknem
d) robicie ze swojego fanpage'a pamiętnik
Kolejna złamana, eksperymentalna ballada Thoma, którą przyjmuję z otwartymi ramionami. Jest tu trochę Revolvera, trip-hopu i radiogłowizmu, czyli wszystkiego, co najlepsze. Dawać już tę Suspirię!
Nasz dzień z doskonałymi piosenkami zaczynamy od mojego ulubionego utworu z nowej płyty Yorke'a. Przeszywające, uroczyste "Dawn Chorus" to post-apokaliptyczny, pogodzony z losem idm, który zwiastuje nadciągającą katastrofę. Słońce zachodzi, kolejnego świtu już nie będzie.
Lata mijają, a ja wciąż podobnie reaguję na dystyngowane, pianistyczne ballady Yorke'a. I pewnie tak samo zareaguję na ewentualną klapę renowacji Suspirii.
Urodzona w Seulu okularnica zamienia w house’owe złoto wszystko, czego się nie dotknie. Teraz wzięła się za Drake'a. I co? I bingo.
Tydzień z Yaeji? Skoro raz po raz wypuszcza tak dobre, pop-trap-house'owe numery, to nie widzę większych przeszkód. W przypadku "One More" okularnica z Seulu ponownie zaprasza nas na parkiet modnej, acz nieco opuszczonej dyskoteki na odludziu. Sam jestem ciekaw, co będzie wyżej, remiks czy to.
Kilka tygodni temu wspomniałem tu o mistrzowskim remiksie "Passionfruit", teraz najwyższy czas na tour de force Koreanki i zarazem najczęściej odtwarzany przeze mnie kawałek w zeszłym roku. To uzależniające hałsiwo pod osłoną piątkowej nocy z debeściarską melorecytacją Yaeji oszałamia bardziej niż kilka szotów z rzędu. Na zdrowie!
Trochę śledzę już poczynania Yellow Daysa, ale dopiero wyczilowane, jazz-r'n'b-popowe "What's It All For?" pochłonęło mnie bez reszty. Młody Brytyjczyk na spokojnych, ciepłych falach swojego nowego numeru surfuje niczym Krule w przebraniu DeMarco na sesji nagraniowej u Internetów. Lajków z tego za wiele nie będzie, ale co z tego, skoro to tak dobre.
Odnajduję w tym imprezowym, kamaiyahowym bangierku depresyjny, biggiesmallsowy mindset. Hennessy leje się litrami, a w tle giną najlepsze ziomki l i doskwiera bezbrzeżna samotność. Taniec na grobie udanego, bezstresowego życia.