
Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich sześciu miesięcy 2023 roku.
Dostaję dziś świra od tego słońca i słucham tylko letnich bangierków, w nadziei, że uda mi się zatrzymać lato. "Say It" to utwór, bez którego w obecnym momencie nie wyobrażam sobie życia, tym bardziej, że mieszkam w nadmorskim kurorcie. House'owy, ekstatyczny refren, który wyśpiewuje tutaj Thandi to perfekcyjna namiastka lat dziewięćdziesiątych, cudownych czasów, kiedy wszystko wydawało mi się możliwe.
Kiedyś Parker marzył o robieniu bitów dla Britney, teraz po rozgoszczeniu się w mainstreamie jest już całkiem realne. Kolejnym punktem prowadzącym do tego wyśnionego celu jest prawdopodobnie współpraca przy nokturnowym, psych-r'n'b-popowym kawałku Teofila. Motown w blasku ledowych neonów.
Autorzy jednej z najlepszych płyt obecnej dekady wracają ze swoim kosmicznym, teatralnym post-rockiem z innej galatyki. Nowi Purytanie ponownie obficie czerpią z Talk Talk, Bark Psychosis i Disco Inferno i znowu wychodzi im to znakomicie, zwłaszcza w refrenie.
Połówka legendarnego Everything but the Girl wraca w blasku dystyngowanego, geometrycznego disco. Królowa jest tylko jedna.
W muzycznej ofercie Grzomotokota nawet odrzuty z płyt robią piorunujące wrażenie. Nie inaczej jest tym razem, bowiem “First Fight” to jazz-prog-funkowy kopniak, który na długo zostawia swój ślad w pamięci słuchacza, a przynajmniej do czasu premiery kolejnego utworu Brunera.
Tuzy współczesnego jazz-fusion i okolic sięknęły na dziesięciolatkę labelu Brainfeeder wyjątkowo stylowy prog-r'n'b-popowy numer o posmaku muzyki filmowej. Nie wiem jak Wy, ale ja Stephena Brunera kupuję w każdej konfiguracji.
Zaraźliwy, nadpobudliwy digi-funk z przyszłości, w której zdolnych songwriterów zastąpiły skomplikowane algorytmy. Książęce Dirty Mind w układach scalonych sztucznej inteligencji.
W istocie, poniższy numer nie ma godnych rywali na nowej, trochę rozczarowującej płycie Tinashe. Być może singlowe propozycje mają w sobie większą przebojowość, ale czysto muzycznie zostają one w progach w porównaniu z tą wyszlifowaną, r'n'bassową balladą klimatycznie zbliżoną do highlightów z Nightride. Kompletnie, konkretnie nie mogę przestać słuchać tego niepozornego, post-aaliyahowego szlagiera.
Zabrakło bengerów na nowej Tinashe i wszyscy tego żałujemy, bo przecież "All Hands On Deck" czy "2 On" to już klasyki; no ale ten kawałek to choć trochę rekompensuje – niby takie nic, a jak siądzie, to nie wyjdzie (tacy ludzie też są), co jest zasługą głosów obu pań (Yukimi Nagano) i przyjemnego basu; latało u mnie na pętli kilka tygodni temu.
Drugi utwór z tegorocznej mainstreamowej trylogii Tinashe to klubowo zorientowane r’n’b z earwormowym, zuchwale pociętym refrenem. Roztańczona Kachingwe w języku popowych nudziarzy nie mówi nic w ogóle.
Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich sześciu miesięcy 2023 roku.
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.