
Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich trzech miesięcy.
Odmieniony Colin Stetson wrócił na stare śmieci. Gdyby potraktować dyskografię Amerykanina eliptycznie i pominąć fragmenty, w których zamieniał się w różne kategorie estetyczne: w redukcjonizm Arvo Pärta albo kampową pompatyczność monumentalnej kompozycji H.M. Góreckiego (Sorrow, 2016), to All This I Do For Glory w porównaniu z trylogią pamiętającą jeszcze poprzednią dekadę, okazałoby się dziełem rewolucyjnym. Bo zdaje się, że koncepcja akademickiego minimalizmu dzisiejszemu Stetsonowi nie wystarcza i jego skrajnie eksperymentalny jazz szuka innych rozwiązań rytmicznych i bawi się tempem jak choćby szarpiący struny Glenn Branca. A to znak z całą pewnością dobry – Stetson za sprawą konsekwentnego stosowania swojej – powiedzmy – "autorskiej" (choć adekwatniejszym określeniem byłoby chyba "charakterystycznej"), nieortodoksyjnej techniki gry na wszelkiej maści aerofonach już osiągnął bodaj największą rozpoznawalność we współczesnym "alternatywnym mainstreamie". To ukonstytuowanie unikalnego stylu z kolei pozwala odbywać trans-gatunkowe wycieczki, efektem których właśnie tak intensywne, tym razem silnie niemelodyjne przeżycia jak All This I Do For Glory. Jest tylko jeden problem, mianowicie metoda Colina Stetsona na przestrzeni lat zmienia się na poziomie mikro, nie makro, tak więc aktywne i zaangażowane słuchanie jest niemal niezbędne by nie ulec iluzji powtarzalności oraz toporności. Z kolei takie, pożądane, obcowanie z muzyka kosztuje nas niestety więcej czasu. –W.Tyczka
Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich trzech miesięcy.
Skromny jubileusz na dwudzistolecie działania naszego serwisu.