
Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich trzech kwartałów 2022 roku.
Jaki ten sypialniany synth-r'n'b-funk ma rewelacyjny groove, aż trudno usiedzieć w miejscu. Nostalgiczno-taneczne "I Can't Dance" to zaginiony utwór George'a Michaela tworzony z myślą o nieortodoksyjnych fanach niezalu.
Zeszłoroczne objawienie w obrębie smutnawnego, rozemocjonowanego art-r'n'b-popu oddaje swój numer pod baczną opiekę jak zwykle degenerującego tkankę brzmieniową Blake’a. Efekt jest co najmniej intrygujący. Ponadto jeśli szukacie odpowiedzi na pytanie, czy androidy śnią o miłosnych podbojach, to tu ją znajdziecie.
Mojżesz z Kalifornii ponownie wyprowadza fanów zaangażowanego, bardzo uczuciowego alt-r'n'b z katakumb muzyki dla ogólnych ludzi i toruje sobie drogę plemiennym, żarliwym soulem rozświetlającym mroki upalnej sierpniowej nocy. Sumney i jego muzyczny oręż w walce z brutalnością ciemiężycieli.
"Chcę jej nagiej, albo ona, albo nie chcę żadnej" oplecione w pasie powabnym, repetytywnym synth-lo-fi-r'n'b-funkiem pozbawionym zbędnych ornamentów. W trakcie cudownego, wspominającego początki braci Aged mostku nawet gołębie płaczą w miłosnym uniesieniu.
Nie będę ukrywał, że piwniczne, niespieszne disco o funkowym umoszczeniu zaproponowane przez Nicka (Nicky Sparkles, Splash) trafia w mój czuły punkt. Są takie utwory, których mógłbym słuchać w nieskończoność i ten bezspecznie do nich należy. Zapętlij albo zgiń w satynowej pościeli.
Kalifornijski prestidigitador specjalizujący się w nokturnowym, lekko wycofanym disco daje kolejny błyskotliwy pokaz. Na widowni oklaskują go: wskrzeszony Prince, dumna Nite Jewel i zapomniany Juvelen.
W czasach, gdy słuchanie Michaela Jacksona wydaje się cokolwiek problematyczne, a przynajmniej robienie tego z nieskrępowaną przyjemnością, na ratunek przychodzi Nick ze swoim ejtistowym, post-discowym diamencikiem. Z mojej perspektywy jest to utwór wprost fantastyczny, w którym wyraża się sens istnienia Carpigiani. Prawdziwa, synth-funk-popowa miłość na densflorze.
Kaytranada mógłby już przestać tak bezwstydnie wymiatać za konsoletą. Co bit, to strzał w sam środek tarczy. Jeśli powstanie kiedyś polski fanklub Kajtry, to już zawczasu zgłaszam swoją kandydaturę na prezesa.
Słodki, osobisty w wymowie pop zapatrzony w milenijny boom kreatywności tego genre'u dla wszystkich, którzy stoją na stanowisku, że heteroseksualizm jest przereklamowany.